piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 3 "Look at the stars, they shine for you" ♥


- Hej ! - przywitałam się z przyjaciółką. - Jak tam współlokatorka?
- Ehh... Lepiej nie mówić. Jakiś kujon w okularach. Ciągle książki czyta ! - zaczęła narzekać Aśka. - lepiej opowiadaj co tam z Amelią.
- Jezu.... Dziś wygoniła mnie o 6 rano z pokoju bo obudziły mnie jakieś hałasy i zaczęłam grać na gitarze. I... - Już miałam ochotę powiedzieć jej o Niall'u, ale jednak się powstrzymałam.
- I ..? - zapytała zniecierpliwiona na dalszą część opowieści.
- No i nic. Poszłam na balkon i zaczęłam grać. Nie protestowałam, bo nie chciałam żeby cała moja bielizna była znowu porozrzucana przez nią po połowie ośrodka! - powiedziałam, a po chwili razem z Aśką wybuchnęłyśmy śmiechem.
Gdy na sekundkę się odwróciłam, żeby ogarnąć ile nas jest, moje spojrzenie przykuł on. Moje serce przyśpieszyło a nogi miałam jak z waty. Nasze spojrzenia się spotkały. Trochę speszona spuściłam wzrok i próbowałam skoncentrować się na przyjaciółce.
Co się ze mną dzieje do jasnej cholery ?!
- Mm... jakie ciacha! - Powiedziała Asia, wyrywając mnie z zamyślenia.
- No, musze przyznać Ci racje. - powiedziałam patrząc się na kolonie która wchodziła właśnie na stołówkę.
- A widziałaś tego bruneta co szedł na początku ? - mówiła podniecona.
- John'a ? - spytałam ledwo słyszalnie.
- Co mówiłaś? - spytała wracając na ziemię.
- Nic takiego... - powiedziałam i skierowałam wzrok na panią kierownik która właśnie przyszła.
- To jak. Wszyscy są ? Możemy iść na śniadanie ? - spytała przerywając harmider jaki panował przed jadalnią.
Wszyscy chórkiem odpowiedzieliśmy "tak" i skierowaliśmy się na stołówkę.
Stoliki były czteroosobowe. Szybko zajęłam jeden z nich i czekałam aż dołączy do mnie przyjaciółka. Oczywiście musiał się jeszcze ktoś dosiąść. Byli to dwaj chłopcy w naszym wieku. Z tego miejsca miałam cudowny widok na mojego Irlandczyka. Zaraz, zaraz... Czy ja właśnie powiedziałam mojego ? Tfuu. On nie jest mój. Livia, co się z tobą dzieje ?!

*Oczami Niall'a*

Zobaczyłem ją, śmiejącą się z jakąś dziewczyną. Jeju.. Jaka ona urocza ! John chyba zauważył, że odpłynąłem, i szturchnął mnie w ramie, a po chwili powiedział mi coś na ucho. Jednak nie zrozumiałem co, bo w tym momencie spojrzenie moje i Liv spotkało się. Hmm... Livia. Nawet imię ma urocze !
Wpatrywałem się w jej szaro-niebieskie tęczówki. Ona jednak po chwili wbiła swój wzrok w podłogę, a następnie przeniosła go na swoją przyjaciółkę, która wpatrywała się w John'a. Wchodząc do jadalni, przechodziłem tak blisko niej, że mogłem poczuć zapach jej waniliowych perfum. Odpłynąłem - po raz 5 chyba w tym jakże krótkim dniu. Gdy już byliśmy w środku, od razu z przyjacielem zajęliśmy stolik dla czterech osób i zawołaliśmy naszych sąsiadów spod 419. Pięć minut później, znowu ją ujrzałem. Poruszała się między zajętymi przez mieszkańców hotelu tak szybko i zwinnie niczym kotka. Z przyjemnością wpatrywałem się w jej ruchy. Zajęła miejsce przy stoliku i spojrzała się w moim kierunku. Automatycznie przeniosłem wzrok na jedzenie. Przez dłuższy czas czułem jej wzrok na sobie. W końcu zaryzykowałem i spojrzałem się w jej kierunku. Patrzyłem się na nią i w końcu do jej stolika przysiadło się dwóch chłopaków. Coś się we mnie zagotowało, a jednocześnie poczułem jakiś ból w sercu. Ale dlaczego jestem zazdrosny o dziewczynę, której prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę ?

*Oczami Liv*

- Co? - spytałam budząc się z jakiegoś transu. Tzn. jeden z chłopaków którzy się do nas dosiedli mnie z niego obudził, machając rękoma przed moimi oczami.
- Jestem Łukasz. - powiedział podając mi rękę i śmiejąc się.
- Livia, ale mów mi Liv. - odpowiedziałam ujmując jego dłoń.
Łukasz jest brunetem, który ubiera się w stylu skate. Nie powiem, że nie, ale był nawet ładny.
- A ja jestem Michał. - wtrącił ten drugi wyszczerzając się szeroko i wysuwając w moim kierunku dłoń.
- Liv. - odpowiedziałam z uśmiechem i podałam mu dłoń, którą obdarował buziakiem.
Łaa.. Jaki dżentelmen. Łukasz to szatyn o szarych oczach. On też jest skate'm.
Zaraz po zapoznaniu nowych znajomych, do naszego stolika kelnerzy przynieśli śniadanie. Na stoliku wylądowały dwa dzbanki. Jeden z jogurtem a drugi z mlekiem. Dostaliśmy także płatki zbożowe, chleb oraz talerz z serem i z różnymi wędlinami. Wszyscy zabraliśmy się za konsumpcję. Jako pierwsza sięgnęłam po płatki oraz po jogurt i zaczęłam jeść. Moje standardowe śniadanie. Co jakiś czas spoglądałam ukradkiem na Niall'a. Uśmiech mu z twarzy nie schodził. Gdy patrzyłam na tego rozweselonego blondyna, ja też się uśmiechałam. Nawet nie wiem dlaczego.
Śniadanie dobiegło końca. Cała nasza grupa wyszła z jadalni zmierzając do sali konferencyjnej w której po śniadaniu mają odbywać się zebrania dotyczące bierzącego dnia. Ogłosiła nam pani, że do 12 mamy czas wolny w pokojach i możemy zadzwonić do rodziców, rozpakować się etc. O 12 zbiórka w tym miejscu i zapoznanie się ze sobą.
Plan na dziś.
- Śniadanie
- Zebranie
- Rozpakowanie sie w pokojach
- Wyjście na miasto
- Obiad
- Zapoznanie się
- Kolacja
- Niespodzianka
Bardzo ciekawy ten plan. Po skończonym zebraniu udałam się do pokoju. Od razu wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Jane.


*Rozmowa telefoniczna*
- Halo ? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
- No hej! Masz może czas ? - spytałam, upewniając się czy może teraz rozmawiać.
- Zabije Cię Liv ! Czemu nie zadzwoniłaś wczoraj ? Martwiłam się ! Jak tam pierwszy dzień obozu ? Z kim jesteś w pokoju ? - zaczęła mnie zasypywać pytaniami.
- Czekaj, czekaj. Po kolei. Nie dzwoniłam wczoraj bo byłam zbyt zmęczona, pierwszy dzień jak pierwszy dzień... i co jeszcze ? A. I jestem w pokoju z Amelią. - zaczęłam odpowiadać na jej pytania.
- Czekaj, czekaj. Z tą pustą Amelią?! - zdziwiła się.
- Tak, tak. Właśnie z tą.
- No to z całego serca ci współczuję kochanie. - powiedziała współczującym tonem. - wiesz co ? Ja muszę lecieć. Zaraz Daniel przyjdzie. Papa.
- No pa. Pozdrów go! - Powiedziałam i rozłączyłam się.

Do taty napisałam tylko SMS'a bo znając życie, gdybym zadzwoniła, to albo by nie odebrał, albo by to wyglądało jakoś tak. "Hej kochanie. Już dotarliście ? To cudownie. Wiesz. Nie mam czasu, mam bardzo ważne spotkanie. Zadzwonię później". Nie czekałam nawet na odpowiedź, tylko zaczęłam się rozpakowywać. Zajęło mi to jakieś 15 - 30 minut. Jakie szczęście, że Amelia nie wróciła po śniadaniu do pokoju. Do kolejnej zbiórki została jeszcze godzina. Złapałam więc telefon i napisałam do Aśki.

"Hej! Wpadniesz ? Ameli nie ma. Pokój wolny :) Liv x"

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.


"Jasne ! Tylko który pokój? Aś. x"

Przeczytałam i od razu odpisałam


"Pokój 417 zaprasza! L x"

Wyszłam jeszcze na balkon i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- No hej. Ale długo się nie widziałyśmy. - zaśmiała się Aśka i weszła w głąb pokoju. - weź mi coś zagraj. Dawno nie słyszałam Cię w akcji. - nalegała.
- Nie. - zaprzeczyłam
- No proszę. - prosiła robiąc oczy jak kot ze Shrek'a.
- No dobra. - przewróciłam teatralnie oczyma i chwyciłam gitarę. - To co zagrać ? - spytałam podając jej śpiewnik.
- Hmm... Może Coldplay - "Yellow" ?
Nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na nią morderczym wzrokiem. Ona doskonale wie, że nie zbyt miło mi się ta piosenka kojarzy, ale zaczęłam grać. Po wstępie dołączyłam swój głos.


" Look at the stars,

Look how they shine for you,
And everything you do,
Yeah, they were all yellow."


Przerwało mi pukanie do balkonu, a za drzwiami balkonu stał nie kto inny jak Niall. Od razu się zerwałam i otworzyłam szklane drzwi.
- Znowu ten głos. - powiedział witając się buziakiem. Aśka w tym czasie spojrzała z miną WTF. Pokazałam jej w powietrzu, że później jej wszystko opowiem. Ona tylko pokiwała głową i chciała już wyjść, gdy nagle przyszedł John. Asia usiadła na swoje miejsce, a on stał w obramowaniu balkonu i patrzyli na siebie jak w obrazek. Spoglądałam raz na nią, raz na bruneta. W końcu się spojrzałam na blondyna, a on na mnie i oboje wybuchnęliśmy donośnym śmiechem. Para automatycznie przeniosła wzrok na nas. Próbowałam się opanować lecz nie mogłam. Wyszłam więc na balkon żeby trochę ochłonąć. Za mną oczywiście przyszedł Niall. Spojrzałam się jeszcze raz na parę która już nawiązała konwersację.
- Szybko poszło. - wyszczerzył się blondyn.
- No trochę. - uśmiechnęłam się.
Cały czas który byliśmy na balkonie spędziliśmy w ciszy. Podziwialiśmy widoki. Ciszę między nami przerwał dzwonek telefonu, który sygnalizował, że dostałam SMS'a. Odruchowo wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Była już 12.03.
- Jezu! Już 12.03! - krzyknęłam i wbiegłam do pokoju, jednocześnie przerywając rozmowę zakochanym.
- Co się stało ? - spytała przyjaciółka.
- Nie chce wam przerywać gołąbeczki, ale jest już 12.03. - Powiedziałam spokojnie.
- Już ?! - zdziwiła się. - To idziemy ! krzyknęła i już miałyśmy wybiegać z pokoju.
- Emm... John. Nie żeby coś, ale no wiesz... - powiedziałam. Nie lubiłam wypraszać ludzi.
- Oo... A tak! - powiedział i wyszedł na balkon. Pomachałam mu i zamknęłam szklane drzwi.

Po chwili razem z Aśką byłyśmy na dole.
- No i są nasze spóźnialskie. - skierowała na nas złowieszcze spojrzenie pani kierownik. Nie lubię jej zbytnio. - To pamiętajcie. 15.30, przed drogą do lasku, który prowadzi do hotelu, a teraz na miasto! - powiedziała wskazując na drzwi.
Mieliśmy dla siebie jakieś 4h. Mogliśmy zwiedzić miasto i zakupić prowiant do pokoi. Miasto nie było jakoś super ciekawe. 800 - metrowa ulica na której są jakieś domki, restauracje etc. Innymi słowy wieś turystyczna. Wolny czas spędziłam oczywiście z Asią. Doczepili się jeszcze do nas Michał i Łukasz. Z Łukaszem od razu nawiązałam jakiś kontakt. Dowiedziałam się, że gra on na gitarze i na skrzypcach, co mi zaimponowało.
Podczas przechadzki do miasta, całą czwórką udaliśmy się do spożywczaka i monopolowego. Musieliśmy kupić jedzenie i picie na dzisiejszy wieczór. Planowaliśmy zrobić imprezę. Taka nasza czwóreczka. Amelię by się wysłało do tej jej Kamili i by było cudownie. 
- Dobra. Zbieramy się. Mamy 3 minuty ! - powiedziała Aśka, wsuwając swój telefon do lewej kieszeni spodni. Ruszyliśmy więc do umówionego miejsca. Po jakiś dwóch minutach marszu byliśmy na miejscu. Myślałam, że się spóźnimy, lecz nie byliśmy ostatni. Po 5 minutach doszły ostatnie osoby i mogliśmy wracać do hotelu. Od razu z Asią poszłyśmy do mnie do pokoju. Miałam szczerą nadzieję, że i tym razem Amelia nie wróci. Jednak, na moje nieszczęście wróciła. Jej zachowanie mnie nieco zdziwiło....

 -------------------------------------

 Heeej ! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że dawno nic tu nie dodałam. Nie miałam czasu i kara ;(
No to mamy 3 ! ~ Nareszcie xd ~ Przepraszam, że taki krótki :( x
 Szczerze mówią nie podoba mi się, ale mam nadzieje, że wam się spodoba.
 Postaram się jak najszybciej dodać rozdział ale nie wiem co to będzie... Mam w hooy nauki :/ Dobra. Nie rozpisuje się tyle : )

A i jeszcze pytanie. Podoba wam się jak pisze z perspektywy Niall'a czy nie ? x
Proszę o odpoowiedzi :3 x

Enjoy ! xx

5 komentarzy:

  1. Bosko, jak zwykle :) Piosz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie się zaczyna. Pisz dalej <3 . I zapraszam do mnie ;3
    http://1d-lovestory-liriwiki.blogspot.com/
    Pozdrawiam : Liriwiki ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz.<3
    Zostałaś nominowana do LIBSTER AWARDS. Po informacje zapraszam do mnie :
    http://1d-lovestory-liriwiki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokochałam to opowiadanie <3
    Perspektywa Nialla jest świetna, powinnaś częściej to wplatać między perspektywę Liv :D Myślę, że tak będzie najlepiej ;)


    http://a-cup-of-irish-coffee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń